wtorek, 9 czerwca 2015

Thomas część 4.

Heejka, naklejka.

Przepraszam, że nie było posta w weekend.
Mam nadzieję, że ten wam się spodoba. :D


Tłum zaprowadził mnie na salę gimnastyczną, która teraz była wielką scenerią.
Nagle rozległ się huk. Ktoś chyba testuje mikrofony-pomyślałem.
Na ścianach wywieszone były kartki z numerem klasy.
Juliet uprzedziła mnie, żebym dokładnie je czytał, ponieważ tam są listy uczniów przyjętych do danej klasy.
Odszukałem swoją klasę. Była to klasa Ic. W sierocińcu była tylko szkoła podstawowa, w której nie było kilku klas pierwszych.
Byłem podekscytowany na myśl o poznaniu nowych znajomych.
Zacząłem rozglądać się za Peterem.
On był w Ia, razem ze swoimi kolegami.
Dlaczego on ma przyjaciół już na początku. To nie sprawiedliwe-pomyślałem.
Wokół mnie stała grupka dzieci. Było widać, że znają się już od dawna, ponieważ rozmawiali ze sobą jak ze starym druhem.
To dla mnie też było dość przykre.
Postanowienie na nowy rok szkolny- Znaleźć nowych przyjaciół.
Na scenę weszła jakaś pani a za nią spora ilość innych osób. To pewnie byli nauczyciele.
Stanęli na środku w równym rzędzie. Jak na zawołanie dzieci zrobiły to samo w swoich małych grupkach.
Nie wiedziałem jak się zachować. Dobrze, że stałem z tyłu i nikt nie zauważył tego, że wcale nie stanąłem na baczność jak reszta szkoły.
Kobieta, która stała na środku, skinęła głową i wszyscy stanęli swobodnie.
-Witam moi uczniowie- Powiedziała do mikrofonu.
W jej słowach dało się wyczuć podekscytowanie.
Nie wiadomo z jakiego powodu, dla mnie to był jeden z gorszych okresów w życiu, a ona była podekscytowana.
Przez chwilkę opowiadała historię szkoły co było takie nudne.
Chciałem już mieć to za sobą.
-Thomas Anderson-Powiedziała-Proszę zgłosić się do mojego gabinetu-Dodała szybko.
Osoby koło mnie zaczęły się na mnie patrzeć.
Zacząłem się czerwienić.
Nagle ktoś mnie szturchnął.
To byłą Madison.
-Co tam Thomasie Andersonie??- Powiedziała z uśmiechem.
-A może to nie o mnie chodzi??-Odpowiedziałem.
Wiedziałem, że odpowiedź nie ma sensu.
-Trudno nie zauważyć osoby która czerwieni się po usłyszeniu swojego imienia-Dodała i zaczęła
chichotać.
-Co cię tak śmieszy??- Zapytałem.
-Nie co tylko kto.-Pokazała palcem.
Zobaczyłem jak jakaś dziewczynka wymiotuje do kosza na śmieci.
W następnej chwili prawie leżeliśmy na parkiecie tarzając się ze śmiechu.
Przypomniałem sobie, że muszę zgłosić się do dyrekcji.
Poprosiłem Madison o zaprowadzenie mnie do jej gabinetu. Z przyjemnością odprowadziła mnie pod same drzwi.
Zapukałem.
Nikt nie odpowiedział, więc wszedłem.
Gabinet wypełniony był półkami na których leżały książki.
Przy biurku siedziała pani dyrektor.
-Witamy w naszej szkole.- Powiedziała.
-Tu masz plan lekcji i listę potrzebnych rzeczy na zajęcia.-Dodała
-Dziękuję.- Powiedziałem.
Stałem jak kołek przed biurkiem.
-Możesz iść.-Powiedziała pani dyrektor wyraźnie zniecierpliwiona.
-Do widzenia.- Powiedziałem grzecznie i wyszedłem z gabinetu.
Madison stałą oparta jedną nogą oparta o ścianę.
-Już pierwszego dnia sobie nagrabiłeś?-Zapytała.
-Nie, dostałem plan.-Pokazałem swój plan lekcji.
-O kurczę.-Powiedziała zaskoczona.-Jesteśmy w jednej klasie-Dodała.
-Ale jesteś spostrzegawcza.-Powiedziałem.
-Nie czepiaj się i lepiej chodźmy do klasy.-Powiedziała, gdy ruszaliśmy korytarzem.
Po przejściu labiryntów korytarzy trafiliśmy do klasy.
Drzwi były otwarte. W środku panował chaos, lecz gdy przekroczyliśmy jej próg. Zapadła cisza.
Pani zamachała do nas ręką.
-Madison przyprowadź kolegę do nas-Powiedziała.
Kazała usiąść mi na krześle i każde dziecko zadawało pytanie.
-Gdzie mieszkasz?-
-Niedaleko z Peterem Williams'em-
-Jest twoim bratem?-
-Nie, zostałem niedawno adoptowany.-
Padły dwa kluczowe pytania, potem nikt nie chciał się o nic zapytać.
Nauczycielka ględziła o tym jak mamy zachowywać się w szkole i poza nią.
Potem pozwoliła nam iść.
Poszedłem więc z Madison pod nasz autobus.
Wsiadłem do niego i pomyślałem, że teraz tak będzie wyglądał mój każdy dzień.
 Nuda-pomyślałem.
Gdy dojechałem do domu. zorientowałem się, że Peter nie jechał z nami.
Poszedłem do domu.
Nikogo w nim nie było.
Pewnie są w pracy-Pomyślałem.
Wszedłem na górę i położyłem się na łóżku.

1 komentarz: